british airways, na fali obostrzeń po ostatnich (nieudanych) zamachach, zdecydowało się zakazać posiadania w samolocie kolejnych rzeczy:
- jakiejkolwiek elektroniki w tym notebooków czy palmtopów oraz breloczków elektronicznych do kluczy
- płynów (poza niezbędnymi lekarstwami, których brak mógłby zagrozić zdrowiu właściciela).
i to mnie osobiście boli.
jak gdzieś leciałem to zawsze miałem ze sobą lapa by móc coś poczytać/popisać, no i oczywiście butelkę coli – ilości które podają w samolocie, są może i wystarczające dla standardowych pasażerów, ale jak ktoś jest uzależniony od coli to bez 2 litrów się nie obejdzie.
oczywiście – można zamiast lapa wziąśc książkę. a i bez coli pewnie da się wytrzymać. ale wydaje mi się, że obostrzenia idą w złym kierunku.
nie mam nic przeciwko fotografowaniu ludzi na lotniskach i porównywaniu z bazami danych terrorystów. nie mam nic przeciwko kontrolom itd. ale pozbawianie mnie możliwości pracowania czy chociażby zabawy w trakcie długiego lotu – no to już jest przesada.
niewątpliwie masz rację, że to kiepskie ograniczenie. no i irytujące jak się jest mniej lub bardziej uzależnionym od elektroniki (a kto teraz nie jest).
ja też nie lubię się rozstawać z pocketem i/lub laptopem, ale niestety … coś za coś … osobiście wolę dolecieć do celu.
ale ma to też swoje dobre strony:
– zawsze można się przespać 🙂 (wtedy i nałóg picia coli będzie mniej uciążliwy :>),
– można porobić coś innego niż klepanie w klawiaturę,
– a może popodrywać (albo zwyczajnie pokonwersować) kogoś z prawa bądź lewa (w zależności od upodobań), albo stewardessy :D.
Czyli nawet jakieś plusy takiej sytuacji są 😀
dla każdego coś miłego. osobiście nie przepadam za spaniem w samolocie.
porobić coś innego? w samolocie? mogę poczytać książkę. książki. ale wolałbym mieć wybór.
popdrywać/pokonwersować – a to akurat pozostawię bez komentarza.
plusów nie widzę. oczywiście lepiej dolecieć bez lapa niż niedolecieć z lapem, ale wydaje mi się, że zamiast zakazywać kolejnych rzecz powinni po prostu udoskonalić metody wykrywania/obezwładniania porywaczy.
Z udoskonalaniem kłopot, bo dotychczasowe metody zakładały zazwyczaj, że zamachowiec chce jednak przeżyć zamach. Obecni nie chcą. Więc tak naprawdę całą metodologię póki co diabli wzieli.
Książek też nie wolno.