niektóre badania mówią, że 70% znaków drogowych jest ignorowane. z drugiej strony stawia sie ich miliony. czy koniecznie?
władze kilku miast w europie przeprowadzają test polegający na całkowitym usunięciu jakichkolwiek ograniczeń. zero znaków, świateł, pasów, nawet nie ma już rozróżnienia co jest jezdnią a co chodznikiem.
idea jaka jest za tym jest prosta – ludzie będą musieli bardziej uważać. patrzeć na innych. dzięki temu staną się życzliwsi.
na razie strefą wolną od znaków są małe miasteczka:
- ejby w danii
- ipswitch w anglii
- ostende w belgii
- makkinga w holandii
i jeszcze kilka innych.
utopia? może. ale działa. liczba wypadków od razu się zmniejszyła – i to znacznie. wynikami są zainteresowani amerykanie ale także przedstawiciele dużych miast w europie (w tym londynu!).
Możeśż podawać źródła, z których bierzesz informacje? Jakiś link, cokolwiek… Czasem mam ochotę poczytać więcej, a jestem zbyt leniwy, żeby google’ać za każdym razem 🙂
http://www.spiegel.de/international/spiegel/0,1518,448747,00.html
Taaa… Jeszcze powinni zmierzyć poziom stresu tych co tam jeżdzą. Doprawdy jazda nocą po drodze bez pasów jest czystą przyjemnością. Albo brak jakichkolwiek drogowskazów – genialne. Że niby GPS taki niezawodny?
Ale moda na “Unsafe is safe” przyszła i do nas – buduje się już “zasłaniacze” przy rondach. Ale jakoś słabo widzę w tym sens.
ZTCW oprócz samego wywalania znaków drogowych zwykle też przeprojektowuje się np. skrzyżowania z których one znikają.
Porównaj sobie np. Rondo Babka z np rondem Waszyngtona. Jakoś mniej stresowo mi sięjeździ po babce 😉
tfu, _bardziej_ stresowo
te freudowskie przejęzyczenia 😀