po prostu padłem.
zaczęło się od tego, że koleś chciał zestawić sobie tanio łącze radiowe do domu. a że mieszka w nowej zelandii, to musiał mieć spory zasięg. stwierdził, że zrobi to w oparciu o talerz anteny satelitarnej. ale to jest drogie
po kilku testach, dowodach matematycznych itd. udało mu się. zrobił antenę z … woka. takiej jakby patelni. za $10. działało i dawało sygnał na odległość do 20kilometrów!
o sprawie dowiedziała się jakaś mała lokalna stacja telewizyjna. potrzebowali metody przesyłu danych ze studia gdzieśtam (zakładam, że do centrum retransmisyjnego). koszt komercyjnego rozwiązania – $20,000. tyle kasy nie mieli. zestawili więc to łącze na wokach. i działa.
po prostu piękne. geniusz ludzki w najczystszej postaci.
(myśl w tle: heh, przy takiej cenie nie będzie problemu z zestawieniem nawet kilkudziesięciu łącz zapasowych).