worldwatch institute sprawdził policzył i wyszło, że przejechanie 1 mili zużywa tyle “kalorii":
- samochodem : 1860
- autobusem: 920
- pociągiem: 885
- na piechotę: 100
- rowerem: 35
YEAH! rowery górą.
worldwatch institute sprawdził policzył i wyszło, że przejechanie 1 mili zużywa tyle “kalorii":
YEAH! rowery górą.
prosta gra – na razie doszedłem do 4 poziomu, ale jeszcze będę trenował 🙂
praca webmastera składa się z dwóch etapów (pomijając poprawki):
dla uproszczenia, często projekt robi się w postaci plików graficznych. i potem to trzeba “pociąć" i zrobić html'a.
powstała firma która przyjmuje zlecenia na zrobienie html'i. robi to od razu do standardu xhtml, z uzyciem css'ów i wytycznych tyczących się dostępności, a także optymalizacji pod przeglądarki.
rzeczona firma zleca prace swoim webmasterom – utrzymuje “stadko" 12 guru od xhtml'a w 7 krajach. standardowa cena, to podobno $150, przy czym nie płaci się jeśli wynik nie odpowiada oczekiwaniom.
masz już maca, ipoda i lampę na biurku by porsche design?
pora więc aby pozostałe gadżety w domu też były designerskie. lista 10 gadżetów. co byście kupili?
od kilku miesięcy było głośno o nowym produkcie google'a – wtedy jeszcze oficjalnie nieistniejącym.
wymyslona nazwa – gbuy okazała się chwytliwa, ale nieprawdziwa. oficjalna nazwa gotowego serwisu, jest zdecydowanie mniej chwytliwa, ale jednocześnie bardziej oddaje biznesmodel tego produktu: google checkout.
projekt ten ma pełnić rolę uniwersalnej metody płatności dla każdego, wszędzie.
do tej pory – jeśli kupowałem w amazonie, a potem w barnes & noble, a potem np. w buy.com – wszędzie musiałem podawać kupę informacji – numer karty, date ważności, nazwisko właściciela, dane dostawy itp, itd.
google checkout rozwiązuje ten problem. dane podaje się raz (system umożliwia przechowywanie dowolnej ilości danych nt. różnych kart kredytowych czy adresów dostaw), a potem – o ile sklep w którym kupujemy obsługuje płatności google checkout, klikamy w ikonkę, podajemy nazwę i hasło swojego konta google (standardowe konto gmail) – i już. wszystkie dane przekazane w sposób bezpieczny.
w dodatku – aby chronić nas google (z tego co zrozumiałem z filmu pokazującego możliwości) nie przekazuje danych nt. kart do sprzedawcy, tylko w pełni pośredniczy między sprzedawcą, a systemem weryfikacji płatności. czysto, szybko i bezpiecznie.
cały pomysł uważam za fenomenalny. czy się przyjmie? to zależy od tego ile sklepów będzie się integrowało z google checkout. jak na razie wygląda to nieźle:
jak widać – system google'a ma już sporo partnerów. czy się przyjmie – ciężko powiedzieć, ale potęga google'a może pomóc – zwłaszcza jak weźmie się pod uwagę inny serwis google'a – wyszukiwarke produktów i cen – froogle.
kiedy pierwszy sklep obsługujący google checkout w polsce? i kto? merlin? a może allegro użyje tego by zyskać kilka dodatkowych punktów przeciwko ebay.pl i paypalowi?
każdy zna serwis allegro.pl. nie wszyscy zapewne wiedzą, że serwis ten był (czas przeszły jest słuszny od 2 dni) centrum bardzo gorącego sporu prawnego między qxl ricardo (brytyjska firma, właściciel sporej ilości serwisów aukcyjnych w europie) i qxl poland – firmy właściciela allegro.pl.
istotne jest to, że w/g qxl ricardo firma qxl poland weszła w posiadanie pakietu kontrolnego allegro.pl nielegalnie.
walka w sądach trwała jakiś czas – dziwić się w sumie nie ma czego, bo allegro “trochę" jest warte, więc i walczyć jest o co.
dziennik internautów doniósł wczoraj iż:
“Jak poinformowano w komunikacie prasowym, na podstawie porozumienia pełnię praw właścicielskich, w tym także do powiązanych firm (…) zapewniła sobie brytyjska firma QXL ricardo plc."
jako osoba żywotnie zainteresowana działaniem allegro.pl (moja pani handluje tam dywanami), muszę przyznać iż od pewnego czasu zaobserwowałem bardzo dramatyczny spadek jakości świadczonych usług – wieczorami serwis (jeśli chodzi o wystawianie) działał bardzo powoli, wielu rzeczy się nie dawało sensownie zrobić (timeout). a łącze mam teoretycznie fajne – 1mbit od chello, *bez* żadnych p2p czy innych zużywających pasmo programów.
mam nadzieję, że te problemy były związane z rosnącą popularnością serwisu, i brakiem chęci obecnych (wtedy) właścicieli do inwestowania w sprzęt gdy wynik batalii sądowej był niepewny. teraz gdy kwestie prawne się skończyły, może nowy właściciel wyłoży trochę kasy by dokupić “kilka" serwerów i by wreszcie dało się wieczorem wystawiać aukcje 🙂
natrafiłem ostatnio na usenecie post informujący o tym jak sprawdzić jakie jajka się kupiło.
niby nic – jajko to jajko. ale w sumie – co jakiś czas się zjada takie coś, o pochodzeniu czego niewiele osób wie coś więcej, poza tym, że “wychodzi jakoś z kury".
myślę, że warto przeczytać – choćby po to by mieć świadomy wybór. są jajka od kur z klatek, są i takie z kur które mają rajskie życie, z bieganiem itd. i nie mówię, że kupowanie jajek od kur chowanych w złych warunkach jest sensu stricte złe. chodzi mi o to, aby mieć świadomy wybór. kupuję takie jajka i wiem jak żyją kury z których te jajka są (a przynajmniej co deklaruje producent, ale biorąc pod uwagę, że większość jajek w handlu ma stempelek “3-PL-xxxx", to znaczy, że raczej nie kłamią).
chcesz przeczytać? kliknij tu.
jeśli natomiast przeczytałeś i stwierdziłeś (jak moja pani), że trzeba to rozpropagować – tu jest link do pdf'a którego możesz wydrukować i rozdawać czy robić cokolwiek innego ci do głowy przyjdzie – pdf skopiowany ze strony jajka.org.
od 3 lat w sieci działał serwis couchsurfing oferujący iteresującą rzecz – można było zarejestrować swój dom w celu goszczenia (za darmo jak rozumiem) podróżników.
np. mam wolny pokój, zapisuję, że w sierpniu mogę go użyczyć komuś.
ostatnio ich koleś od baz danych popełnił dwa błędy: najpierw nie zauważył padu dysków do momenty aż okazało się, że dyski nie są widoczne przez system (zgaduję, że mieli raida, więc przeoczył pad minimum dysków). a potem się okazało, że backupy nie są robione.
po kilku dniach, firma się poddała i wywiesiła obwieszczenie, że nie udało się odzyskać kluczowych plików z danymi i programów i niniejszym kończą działalność. ooops.
keyloggery są rzeczą przydatną. do różnych celów 🙂
rzecz w tym, że standardowy keylogger daje się relatywnie prosto wykryć.
naprzeciw zapotrzebowaniu wyszli producenci. i oto za całkiem niewielkie pieniądze można kupić sprzętowy keylogger. całkiem przyjemne urządzenie oferowane przez thinkgeeka, kosztuje $90-$100 (w zależności od pojemności pamięci 64kb lub 128kb).
jeśli uważamy, że thinkgeek zdziera (co jest prawdą) lub potrzebujemy czegoś lepszego, z pomocą przyjdzie firma keelog.
za te same pojemności co sprzęt w thinkgeeku zapłacimy tylko $34 lub $39, a dodatkowo możemy jeszcze nabyć wersję 256kb – za $49 (wersje pro, oferujące zapamiętywanie nie tylko wciśniętych klawiszy, ale wszystkich zdarzeń z klawiatury (keypress, keyrelease) – można nabyć za dodatkowe $4, $6 lub $7 – w zależności od wersji pamięciowej).
i to nie wszystko. jeśli ktoś uważa, że standardowy keylogger za bardzo się rzuca w oczy (wygląda to jak przejściówka między kablem od klawiatury a gniazdem w pececie) może zakupić keylogger chip – do instalacji wewnątrz klawiatury. trochę trudniejsze w instalacji, ale za to całkowicie niewidoczne – a trzeba też zwrócić uwagę na to, że wersja bez obudowy jest też tańsza!
tak więc – drobne zakupy, a potem pozostaje tylko zatrudnić się jako sprzątacz w jakimś banku czy innej instytucji oferującej szybki, choć niekoniecznie legalny, zwrot inwestycji.
pewną ciekawostką jest fakt iż firma keelog jest z polski – mimo iż nie zauważyłem by gdziekolwiek mieli stronę po polsku 🙂
singapurska firma coseinc, zaprojektowała nową technologię ukrywania malware'u na kompterze.
metoda ta wykorzystuje istniejące w nowych procesorach amd instrukcje służące do wirtualizacji.
po uruchomieniu, program tworzy bardzo prostego “hipervisora" i przełącza system główny “pod" tego hypervisora.
wszystko dzieje się niezauważalnie dla użytkownika.
dosyć martwiący pomysł. co prawda twórcy nie będą tego rozpowszechniać, ale skoro komuś się udało, to innym pewnie też. i za chwilę będzie kolejny wysyp wirusów/spyware'ów – tym razem praktycznie niemożliwych do wykrycia.
interesujące jest to, że w/g słów ludzi z coseinc, da się to wykonać na dowolnym systemie operacyjnym – byleby procesor wspierał wirtualizację.