znalazłem urla do fajnej gry. rozwija wyobraźnię przestrzenną i wciąga. masz 15 minut przerwy w pracy? spróbuj się.
aha – jeśli wciągnie, nie biorę odpowiedzialności za problemy w pracy 🙂
znalazłem urla do fajnej gry. rozwija wyobraźnię przestrzenną i wciąga. masz 15 minut przerwy w pracy? spróbuj się.
aha – jeśli wciągnie, nie biorę odpowiedzialności za problemy w pracy 🙂
po raz kolejny (poprzednio w latach 2000 i 2003) fyodor – twórca nmapa napisał do ludzi z listy dyskusyjnej nmap-hackers, aby podali swoje typy najlepszych i najwartościowszych narzędzi z zakresu szeroko pojętego bezpieczeństwa.
powstała w ten sposób lista 100 najlepszych narzędzi.
na liście sporo zmian.
najbardziej zaskakujące (w/g mnie) jest bardzo wysokie miejsce debiutanta w zestawieniu – metasploit framework, debiutuje od razu na 5 miejscu!
największy skok do góry (spośród narzędzi które były w poprzedniej edycji) zanotowała thc hydra – tool do automatycznego łamania haseł metodą brute-force. skok o 35 pozycji.
największy spadek – o 12 miejsc – komercyjny skaner, gfi languard.
mam tak często. myśle nad problemem. robię się coraz bardziej wkurzony. spędzam kolejne minuty, kwadranse, godziny, dni.
w pewnym momencie mam “zaskok". już wiem! momentalnie poprawia mi się humor, czuję się lepiej, życie staje się piękniejsze.
naukowcy z uniwersytetu południowej kaliforni stwierdzili, że to dlatego, że po wymyśleniu czegoś mózg wysyła polecenia do gruczołów które produkują substancje podobne w działaniu do opium.
to powoduje, że wszyscy jesteśmy zasadniczo nałogowcami. czyż to nie wspaniałe? naturalny narkotyk który się dostaje w zamian za pracę mózgiem? idę rozwiązać jakieś problemy, pora na działkę ;-P
jak wszyscy wiedzą od pewnego czasu sa organizowane zawody w grach komputerowych. zwycięzcy dostają kasę, i kontrakty reklamowe.
jednym z bardziej znanych przykładów osoby zawodowo grającej jest niejaki fatal1ty – zwycięzca wielu turniejów gier takich jak quake 3 arena, unreal tournament 2003 czy painkiller. łączna kwota którą zdobył wygrywając sięgnęła ponad $500 000! do tego doszły kontrakty reklamowe z firmami abit (płyty główne), zalman (wentylatorki do komputerów) i creative labs (karty dźwiękowe) – wszędzie oferując użycie swojego nicka do promocji sprzętu.
to jednakże były pieniądze niepewne. musiał wygrać.
ostatnio pierwsza lifa zawodowych graczy (major league gaming, mlg) podpisała dwa interesujące kontrakty.
pierwszy – z czteroosobowym teamem “final boss" (grają w halo 2), gwarantujący, że final boss będzie grał tylko na imprezach wskazanych przez mlg. kwota kontraktu – 1 milion dolarów.
drugi – indywidualny z facetem o nicku t-squared, na tych samych warunkach, za $250 000.
muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. nie widziałem jeszcze w telewizji reportaży z takich turniejów (choć może to dlatego, że rzadko oglądam telewizję), ale myślę, że niedługo stanie się to pełnoprawną częścią eurosportu czy innych telewizji sportowych. a to pociągnie za sobą kolejne milionowe kontrakty.
jakiś czas temu pisałem o tym, że można zarabiać rozsądne pieniądze wymyślając rozwiązania problemów.
teraz nowa metoda.
powstał serwis (z tego co rozumiem, działa na razie tylko w stanach, ale może ktoś to podchwyci?), gdzie każdy może się zarejestrować i dostać numer telefonu.
nastepnie ten numer telefonu jest upubliczniany, jako telefon do eksperta od tego w czym jesteś ekspertem.
sam podajesz ile chcesz zarabiać (za połączenie, za minutę, whatever). firma pobiera 15%. czyli – ciebie jako eksperta nic to nie kosztuje – a przynajmniej nic do czasu wygenerowania przychodu. jak będzie przychód to musisz się nim podzielić.
całość działa w ten sposób, że ludzie dzwonią pod określony numer, wysłuchują informacji ile to ich będzie kosztować i jak zaakceptują, to system dzwoni do ciebie, łączy połączenia i już. miłe i przyjemne.
chciałes kiedyś przeczytać którąś z klasycznych pozycji informatycznych, ale brakowało czasu na szukanie, albo kasy na drogie wydania?
teraz możesz ściągnąć z sieci. ta strona zawiera linki do sporej kolekcji klasycznych pozycji, jak choćby:
i wiele innych 🙂
jeśli wykupywałeś gdzieś hosting swojej strony to pewnie miałeś do czynienia z panelem administracyjnym firmy od której kupowałeś usługę.
na sieci pojawił się screencast tego jak wygląda taki panel w firmie webfaction.
wiem, że panele i firmy isp nie są zbyt interesującym tematem. ale wykonanie tego panelu mnie powaliło.
dodanie aplikacji – bloga, czegoś w railsach, turbo gears czy innej technologii to kwestia sekund. wszystko prosto i przejrzyście. naprawdę polecam obejrzenie – może kiedyś trafi wam się pisanie czegoś takiego, a jako źródło inspiracji wydaje się fenomenalne.
ipv6 zakładam, że każdy wie. jak nie – w dużym skrócie nowa metoda numeracji maszyn w internecie. aktualna metoda ma tę wadę, że pula numerów jest za mała (w/g niektórych nawet dużo za mała). ipv6 ten problem zasadniczo eliminuje.
po wielkiej bańce internetowej w stanach pozostało sporo rzeczy. zmiecione marzenia, sny, pomysły. wyrzucone w błoto miliony dolarów. zszargane nerwy. więcej samobójców.
to minusy.
ale są też plusy.
w czasie wielkiej bańki było sporo firm które miały prosty biznes plan – położyć wszędzie światłowody i sprzedawać tanie łącza do sieci.
pomysł fajny, realizacja nierealna (wtedy). firmy poupadały, routery zostały odsprzedane. kable zostały.
te kable (zwane “dark fiber", gdyż nie są teraz do niczego używane) kupuje na masową skalę google.
po co? tego na razie nie wie na pewno nikt (poza szefami google'a oczywiście).
w listopadzie pojawiły się pomysły, że google chce zrobić mobilne centra obliczeniowe. w oparciu o standardowy kontener do transportu, podobno zbudowali przewoźne centrum obliczeniowe. mówiło się o 5000 procesorów i 3.5 petabajta w każdym kontenerze. dzięki posiadaniu szybkich, ale nieużywanych, łącz mogliby zestawić olbrzymi klaster wykorzystując jako sieć cały internet.
na razie nic nie wiadomo by miało się to ziścić.
jednym z najnowszych wyjaśnień tego zakupu jest to, że google (a także yahoo) chcą wprowadzić na szeroką skalę ipv6.
akceptacja ipv6 przez isp'ów na świecie jest pomijalna. koszty, brak zapotrzebowania, nikt się tym nie interesuje.
google – dzięki swej unikatowej pozycji jest w stanie przepchnąć ipv6 ze świata testerów i maniaków do świata normalnych ludzi i biznesu.
czy tak będzie? a może po prostu znudziło im się płacenie za przesyłanie tych wszystkich kopii filmików z video.google.com i chcą mieć własne łącza wszędzie? czy będą isp? czy może kupują to jako tanią inwestycję? zobaczymy za jakiś czas. chcę wierzyć, że będą upowszechniać ipv6.
moja pani choruje.
jakoś tak w listopadzie 2005 zaczęło puchnąć jej oko (powieka znaczy się). puchąć to mało powiedziane, wygląda (to oko) jak ofiara ciężkiego pobicia.
lekarze, konsultacje. w grudniu szpital. operacja wyczyszczenia zatok. obrzęk ustąpił, ale lekarze sami powiedzieli, że to co zrobili to raczej nie wyeliminowało problemu. po prostu zaleczyli sprawę.
styczeń 2006. obrzęk powraca. szpital.
kolejna operacja, leki. znowu nikt nic nie wie, obrzek ustąpił. wszystkie faktycznie ważne badania (rezonans, usg) wykonano dopiero po ustąpieniu obrzęku (w szpitalu podają leki od którego to zanika, antybiotyki dostępne w aptece nie działają, testowaliśmy wszystkie dostepne w wolnym obrocie (na receptę)).
okuliście twierdzą, że problem jest odzatokowy, czyli laryngologiczny.
laryngolodzy twierdzą, że problem jest z okiem, czyli okulistyczny.
nikt nic nie wie.
od lutego moja pani brała encorton – takie gówno które powstrzymywało puchnięcie, ale to jest steryd i nie można tego długo brać – im dłużej bierzesz tym większa pewność, że za kilka lat dopadnie cię osteoporoza. sam cód i miód.
odstawiła.
problem wrócił.
łazimy po lekarzach.
puchnięcie robi się coraz większe. w końcu nie widać już oka (plus drobny (teraz, po w styczniu większy) wytrzeszcz).
dziwne jest to, że nic to nie boli. ula nie ma bólów głowy, temperatury, oko nie boli. po prostu jest opuchnięte.
pojawia się podwójne widzenie – najprawdopodobniej efekt wytrzeszczu i zmniejszonej ruchomości gałki ocznej. ale może ma jakies inne przyczyny.
ula idzie po raz kolejny do lekarza i dostaje skierowanie “CITO" do szpiala na banacha na oddział laryngologiczny i informację: opuchlizna jest tak duża, że cośtam i to zagraża życiu.
jedziemy do szpitala. 3 godziny później dostajemy kulturalnie powiedzianego “fuck off". szpital nie ma ostrego dużuru, skierowanie nic nie pomaga. mamy szukać ostrego dyżuru.
dowiadujemy się, że ma być na wołoskiej. jazda.
tym razem szybciej. nie mają ostrego dużyru, nie wiedzą gdzie jest.
kolejny “cynk" – ostry dyżur jest na stępińskiej.
jedziemy na stępińską.
odstajemy swoje (łacznie wizyta na stępnińskiej trwała coś koło 5 godzin) aby dowiedzieć się, że:
ale też, że:
nie wyraziliśmy zgody. jesteśmy w punkcie wyjścia.
w międzyczasie robiliśmy dodatkowe badania (pojawiła się myśl, że to może jakiś odzwierzęce (mamy rybki i od miesiąca żółwia, kota oddaliśmy koło marca), więc moja pani oddała krew, czekamy na wyniki (na to odzwierzęce cośtam oraz “czynnik reumatoidalne", oraz tzw. “p-anca" i “c-anca" (cokolwiek by to nie znaczyło, kontrolnie wolę nie wiedzieć).
dodatkowo załatwiamy samodzielnie rezonans oraz usg oczodołu (800 za całość), może coś pokaże.
anyway – jak dostaniemy wyniki rezonansu i badania krwi znowu hospitalizacja w szpitalu w którym co prawda potrafią zaleczyć i zoperować, ale nie potrafili wyleczyć (pozdrawiamy ekipę laryngologii szpitala [OCENZUROWANE], w szczególności panią pielęgniarkę która pobierała krew wbijając się w rękę 7 razy do jednego pobrania).
aha. w międzyczasie zaliczyliśmy wizytę u sławy, specjalisty laryngologa, utytułowanego profesora (nazwisko przemilczę, bo to tak niby znajomy znajomego znajomego) który zainkasował coś koło 100 (+vat) za wizytę prywatnie, potem odesłał do szpitala w którym pracuje (ordynatorem jest czy coś takiego), a potem olał sprawę (moja pani spędziła wtedy 4 godziny, całkowicie zignorowana, nawet papierów od niej nie wziął).
anyway. napisałem co i jak. pewnie nie pomoże, ale zaszkodzić pewnie też nie da rady.
jeśli znacie jakiego cud geniusza lekarza – laryngolog, okulista, może być nawet harry z tybetu – który na opis objawów stwierdzi: “jasne, to przecież
jest sobie firma nova chemicals.
produkuje różne chemiczne “stuffy" których nazw nie potrafie wymówić, a przeznaczenia się domyślić (głównie skupiają się na dwóch liniach: etylen i polietylen).
w jednej z fabryk wynajęli firme do instalacji jakichś stelaży czy innych struktur stalowych.
pracownik wykonawcy potknął się (a przynajmniej taka jest oficjalna wersja) i wcisnął niechcący przycisk zatrzymujący produkcję w całej fabryce (taki guzik bezpieczeństa – jeśli ktokolwiek zobaczy coś groźnego ma możliwość zastopowania całej pracy w całej fabryce).
efekt: zastopowana fabryka, 2 tygodnie napraw, potem rozruch. szacowane koszty (utracone zyski): 11 milionów dolarów.
myśl numer 1: mam nadzieję, że nie będą mu tego potrącać z pensji.
myśl numer 2: rany, jak dobrze, że nie pracuję w miejscu gdzie drobna pomyłka może tak szybko przynieść tak duże, nieodwracalne straty.