kolega z pracy przywitał mnie dziś ładnym “co te sk…ny nie wymyślą! matura z religii. a jak ktoś jest muzułmaninem?"
okazało się, że przeczytał artykuł (a dokładniej nagłówek) na onecie: Religia jednak będzie na maturze.
jak wiele osób jest przeciwny. tylko dlaczego?
rzecz w tym, że spora część ludzi protestujących przeciwko religii na maturze uważa, że byłby to przedmiot obowiązkowy. a tak nie jest. religia będzie jako przedmiot dodatkowy. można mieć maturę z religii, lub jej nie mieć. nie nakłada na na nikogo obowiązku uczenia się ewangelii czy choćby historii pewnego cieśli.
oczywiście niektórzy będą twierdzić, że po co matura z przedmiotu praktycznie do niczego nie potrzebnego – w końcu seminaria i tak przyjmują ludzi którzy takiej matury nie mają.
jest to interesujący argument – zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, z czego już można zdawać:
- filozofia (po prawdzie dopiero od 2008 roku)
- historia muzyki
- historia sztuki
- język łaciński i kultura antyczna (też od 2008)
- wiedza o społeczeństwie
- wiedza o tańcu
- języka greckiego i kultury antycznej
nie neguję wartości jakie niesie za sobą wiedza w jakimkolwiek z tych tematów. ale w czym ona są lepsze od religii, że one tak, religia nie?
osobiście uważam, że przedmiotów maturalnych powinno być zdecydowanie mniej. i nie chodzi mi tu tylko o te wypisane. pozbył bym się wszelkich przedmiostów specjalistycznych i zostawił język narodowy, język obcy i coś na kształt “wiedzy o społeczeństwie", ale zakładającego nie wyuczanie się informacji, tylko korzystanie z nich i przedstawianie własnych opinii (oczywiście wpierw te opinie trzeba mieć).
matematyka, chemia, fizyka, historia, geografia – będźmy realistami. komu ta wiedza się tak naprawdę przydaje? 2% ludzi? oni i bez matury potrafią z niej korzystać.